Analizy

Czechy: przedwyborcza „wojna na górze”

Czechy: przedwyborcza „wojna na górze”

Kampanie przed październikowymi wyborami parlamentarnymi i styczniowymi wyborami prezydenckimi przerodziły się w ubiegłym tygodniu w ostrą rozgrywkę między trzema najważniejszymi politykami w państwie: premierem i przewodniczącym Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (ČSSD) Bohuslavem Sobotką, wicepremierem, ministrem finansów i liderem ruchu ANO Andrejem Babišem oraz prezydentem Milošem Zemanem. Efektem tej rozgrywki były chaotyczne kroki premiera wokół dymisji rządu i spór konstytucyjny między premierem i prezydentem.

Kluczowy pojedynek w jesiennych wyborach rozegra się między obecnie współrządzącymi ČSSD i ANO. Scena polityczna podzieliła się na dwa obozy: antybabišowski z premierem Sobotką na czele, tworzony przez socjaldemokrację i wspierany przez koalicyjną chadecję i centroprawicową opozycję oraz antysobotkowski – w którym prym wiodą ANO na czele z Babišem i prezydent Miloš Zeman. Celem pierwszego obozu jest zdyskredytowanie Andreja Babiša, którego ugrupowanie jest jednoznacznym faworytem wyborów parlamentarnych. Obóz przeciwników Sobotki poprzez wspieranie wewnątrzpartyjnej opozycji w ČSSD dąży do osłabienia tej partii i wymiany jej lidera na polityka przychylnego Babišowi i Zemanowi. Polaryzacja sceny politycznej jest przede wszystkim w interesie Babiša i Zemana, którzy konsekwentnie stawiają się w pozycji reprezentantów „uczciwych obywateli przeciw nieuczciwym elitom”. W związku z tym należy się spodziewać, że do styczniowych wyborów prezydenckich w Czechach będzie się utrzymywał ostry konflikt polityczny.

 

Chaotyczne ruchy premiera

Premier Bohuslav Sobotka 2 maja bez konsultacji z partią i rządem zapowiedział podanie się do dymisji. Trzy dni później ogłosił natomiast, że dymisji nie złoży, zamiast tego skieruje do prezydenta wniosek o odwołanie wicepremiera i ministra finansów Andreja Babiša. Powodem nagłej zmiany zdania był spór o interpretację konstytucji między szefem rządu a prezydentem. Wbrew dotychczasowej praktyce prezydent przyjął, że dymisja premiera nie niesie za sobą automatycznej dymisji rządu. Tymczasem głównym celem, dla którego Sobotka zamierzał złożyć dymisję, była chęć pozbycia się z rządu Andreja Babiša poprzez odwołanie całego gabinetu. Zgodnie z planem premiera w miejsce obecnego rządu miałby powstać nowy, w oparciu o obecną koalicję, ale bez lidera ANO w jego składzie. Tymczasem Zeman, działając w interesie swojego politycznego sojusznika Babiša zamierzał doprowadzić do rekonstrukcji obecnego gabinetu poprzez zastąpienie Sobotki innym politykiem ČSSD. Tym samym Zeman i Babiš pozbyliby się z rządu swojego głównego przeciwnika. Liczyli na to, że tym samym pogłębią wewnętrzny podział w socjaldemokracji, gdzie obecne władze zmagają się ze sprzymierzeńcami prezydenta.

Głównym celem premiera w obecnej rozgrywce jest osłabienie szans wyborczych ANO poprzez przekonanie wyborców, że Andrej Babiš z wielu powodów nie jest zdolny do zasiadania w rządzie. Lista zarzutów formułowanych przez Sobotkę wobec lidera koalicyjnego ugrupowania jest długa: od niejasności co do źródeł jego majątku, przez niemoralną czy wręcz nielegalną optymalizację podatkową i podejrzenia o oszustwo przy ubieganiu się o dotacje (sprawę wyjaśnia Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych OLAF) po wykorzystywanie mediów do zwalczania przeciwników politycznych (w tym koalicyjnych ministrów). Wszystkie powyższe zarzuty są powtarzane przynajmniej od roku i mają swoje źródło w konflikcie interesów, w jakim od 2014 roku znajduje się Andrej Babiš jako minister finansów, właściciel m.in. koncernu rolno-spożywczo-chemicznego Agrofert i szeregu wpływowych mediów. Jego aktywa biznesowe w styczniu co prawda trafiły do funduszu powierniczego, tym jednak współzarządza partnerka wicepremiera Monika Babišová – którą w najbliższych tygodniach wicepremier planuje poślubić.

 

Zaostrzenie kampanii wyborczej

Zapewne premier Sobotka miał pełną świadomość, jakie ryzyko wiąże się z przekazaniem Babišowi stanowiska wicepremiera i teki ministra finansów, stąd nie ulega wątpliwości, że prezentowane przez niego powody odwołania lidera ANO są w pierwszej kolejności elementem walki przed październikowymi wyborami parlamentarnymi. Faktyczną przyczyną ataków socjaldemokracji na Babiša jest fiasko dotychczasowej kampanii wyborczej ČSSD i pogłębiający się dystans, jaki dzieli te ugrupowania w sondażach. Do połowy ubiegłego roku poparcie dla obu głównych partii koalicyjnych było zbliżone i utrzymywało się na poziomie 25–30%. Ostatnie sondaże wskazują jednak na wyraźny spadek popularności ČSSD (16% według CVVM w kwietniu), przy wciąż wysokim poparciu dla ANO (33,5% w tym samym badaniu). Te wyniki należy wiązać z porażką podjętej przez premiera Sobotkę próby walki przedwyborczej na programy. Jeszcze na początku roku partyjny lider mówił m.in. o wizji Czech za 20 lat, wsparciu dla najsłabszych grup społecznych i progresji podatkowej. Tematy te przeważnie odbijały się jednak słabym echem w mediach, gdzie zwykle przegrywały z przekazem wyborczym Andreja Babiša. W przeciwieństwie do Sobotki lider ANO wykazuje się dużą łatwością prezentowania prostych i zrozumiałych dla wyborcy rozwiązań każdego problemu. Zarazem konsekwentnie utrwala mit o sobie jako uczciwym biznesmenie, który wszedł do polityki, aby zrobić porządek i walczyć z korupcją, i z tego powodu jest zwalczany przez tradycyjne partie polityczne.

Lider socjaldemokracji gra va banque, ponieważ tylko dobry wynik wyborczy pozwoli mu utrzymać fotel przewodniczącego partii. Zbliżająca się perspektywa wyraźnej porażki skłoniła Sobotkę do zmiany taktyki i zepchnięcia na dalszy plan programu wyborczego. Zamiast tego skoncentrował się na zwalczaniu mitu „Babiša – uczciwego biznesmena” obrazem Babiša jako oszusta podatkowego, którego żądza władzy zagraża demokracji. Dowodem na to mają być m.in. ujawniane w ostatnich dniach podsłuchy wskazujące na to, że Babiš uzgadniał z dziennikarzami ataki na politycznych oponentów. Socjaldemokracja, marginalizując swój przekaz programowy ryzykuje, że w oczach wyborców będzie trudna do odróżnienia od prawicy. Tym bardziej że lider ANO usilnie przekonuje, że ČSSD i niepopularne partie prawicowe to fundamenty „skorumpowanego systemu”.

Przekonanie wyborców do negatywnego wizerunku Babiša jest trudne z kilku powodów. W 2013 roku Czesi głosowali na ANO, dobrze wiedząc o ryzyku, jakie wiąże się z konfliktem interesów jej lidera (już wówczas Babiš był właścicielem Agrofertu, czołowych mediów i rozszerzał swoje aktywa w sektorze opieki zdrowotnej). Spora część wyborców zapewne nie głosowała na Babiša jako na osobę krystalicznie czystą, ale poparła go, wierząc, że jako skuteczny biznesmen usprawni działanie państwa, a jako miliarder „nie będzie kradł tyle co tradycyjni politycy”. Siłę argumentów premiera osłabiają ponadto obciążające Sobotkę afery (na czele z prywatyzacją spółki górniczej OKD) i wielowątkowa korupcyjna przeszłość polityków zarówno z szeregów lewicy, jak i partii wchodzących w skład minionych gabinetów prawicowych.

 

Interesy Zemana

Dla czeskiego prezydenta nadrzędnym celem jest reelekcja w styczniowych wyborach. Ponieważ Zeman nie ma silnego zaplecza parlamentarnego (zwykle sprzyjają mu komuniści i pojedynczy parlamentarzyści socjaldemokracji), nawiązał współpracę z rosnącym w siłę Babišem. Sojusz dwóch najpopularniejszych polityków w Czechach (Zemanowi ufa 53%, Babišowi 43% respondentów) wynika najprawdopodobniej z kalkulacji, że prezydent pomoże ANO w powołaniu rządu (głowa państwa samodzielnie nominuje premiera i gabinet, który może rządzić bez wotum zaufania). W zamian za to ugrupowanie Babiša nie wystawi swojego kandydata w wyborach prezydenckich, tylko poprze w nich Zemana. Dowodem na współpracę prezydenta z wicepremierem była płynąca od Zemana krytyka nowelizacji ustawy o konflikcie interesów (tzw. lex Babiš). Regulacje, które zmusiły wicepremiera do przekazania majątku do funduszu powierniczego, prezydent skierował do Sądu Konstytucyjnego.

Zeman w imię współpracy z Babišem nie wahał się wywołać kryzysu konstytucyjnego. Złożony przez premiera 5 maja wniosek o dymisję wicepremiera i ministra finansów prezydent zobowiązany jest przyjąć, jak twierdzą konstytucjonaliści, bez zbędnej zwłoki. Prezydent natomiast odkłada decyzję, argumentując m.in., że wniosek o dymisję jest niezgodny z umową koalicyjną i że nie zostało ogłoszone nazwisko następcy Babiša na stanowisku ministra finansów.

Jest mało prawdopodobne, żeby Zeman odmówił zdymisjonowania lidera ANO, tym bardziej że sam wicepremier najwyraźniej pogodził się z nieuchronną utratą stanowiska. Świadczą o tym deklaracje pozostałych członków rządu z ramienia ugrupowania ANO, z których wynikało, że zostaną na stanowiskach również po dymisji Babiša. Lider ANO otwarcie mówi też, że ma już upatrzonego następcę na szefa resortu finansów (media spekulują o obecnej wiceminister). Na kompromisy w tym zakresie gotów jest też premier Sobotka, który zapowiedział, że chce, aby Ministerstwem Finansów dalej kierował nominat ANO, pod warunkiem odpowiednich kompetencji i braków związków z Agrofertem. Decyzja prezydenta w sprawie dymisji Babiša najprawdopodobniej nie nastąpi przed 18 maja, kiedy to Zeman wraca z wizyty w Chinach. Niezależnie od ostatecznego rozwiązania obecnego kryzysu konstytucyjnego należy się spodziewać, że walka o władzę między premierem a prezydentem i wicepremierem będzie kontynuowana przez kolejne miesiące i pogłębi polaryzację na czeskiej scenie politycznej.