Ukraina: protesty zwolenników reform
17 października przed siedzibą Rady Najwyższej Ukrainy rozpoczęła się bezterminowa akcja pod nazwą Wielka Reforma Polityczna. Jej głównym organizatorem jest Mustafa Najem, były dziennikarz, a obecnie deputowany Bloku Petra Poroszenki, którego wpis na portalu społecznościowym w listopadzie 2013 roku zainicjował rewolucję godności. W akcji bierze udział także kilkunastu innych deputowanych, głównie wywodzących się ze środowisk dziennikarskich lub pozarządowych, parlamentarne i pozaparlamentarne partie polityczne, a także wpływowe środowiska społeczne. Celem akcji jest wymuszenie na Radzie Najwyższej przyjęcia trzech zmian: wprowadzenia proporcjonalnego systemu wyborczego z otwartymi listami, powołania Sądu Antykorupcyjnego oraz zniesienia immunitetu poselskiego.
W ciągu pierwszego dnia protestów przed Radą Najwyższą zgromadziło się do 6 tysięcy zwolenników zmian, z czego prawie połowę stanowili członkowie środowisk i partii – organizatorów akcji. Ustawiono scenę z nagłośnieniem, a w pobliskim parku: prowizoryczne szpital i kuchnię polową. Władze wiedziały o przygotowywanej akcji i przed jej rozpoczęciem budynek parlamentu został otoczony ogrodzeniem, zainstalowano bramki do wykrywania metalu i wzmocniono ochronę dzielnicy rządowej (w sumie ok. 4 tys. funkcjonariuszy, głównie policji i Gwardii Narodowej). Akcja miała przebieg względnie spokojny, doszło jedynie do drobnych przepychanek (dwie osoby lekko ranne) oraz ustawienia kilkunastu namiotów w okolicach budynku parlamentu. 18 października przed Radą Najwyższą przebywało ok. 700 demonstrantów. Według stanu na godz. 10.00 19 października protestujący dopiero schodzili się przed budynek parlamentu.
17 października frakcje koalicyjne (Blok Petra Poroszenki i Front Ludowy) odmówiły poddania pod głosowanie postulowanych projektów ustaw, argumentując to koniecznością rozpatrzenia kilkuset poprawek do ustawy o reformie ochrony zdrowia. Z kolei prezydent Petro Poroszenko wniósł do parlamentu projekt ustawy znoszącej immunitet poselski od 2020 roku. W wyniku konsultacji organizatorów akcji z przewodniczącym parlamentu (zapewne też nie bez udziału głowy państwa) uzgodniono rozpoczęcie 19 października prac nad projektami ustaw o zniesieniu immunitetu (protestujący opowiadają się za projektem innym niż prezydencki, przewidującym zniesienie immunitetu od 2018 roku) oraz wprowadzeniem proporcjonalnego systemu wyborczego. 18 października wieczorem nie doszło do skutku spotkanie deputowanego Mustafy Najema i kilku innych deputowanych z prezydentem Poroszenką; powodem rzekomo miał być brak uzgodnienia listy gości z prezydencką administracją.
Komentarz
- Organizacja akcji świadczy o rosnącej frustracji proreformatorsko nastawionych środowisk politycznych i pozarządowych, wywołanej znaczącym spowolnieniem procesu zmian na Ukrainie po rewolucji godności. Choć w ostatnich miesiącach udało się uchwalić kilka ważnych reform, m.in. emerytalną, oświatową i sądowniczą, postulowane przez organizatorów akcji i kluczowe dla zmiany w funkcjonowaniu ukraińskiego systemu politycznego ustawy zostały przez władze, w tym prezydenta Poroszenkę, uznane za niekorzystne i odłożone ad acta.
- Jak dotychczas akcję należy uznać za porażkę organizatorów. Biorąc pod uwagę wielość zaangażowanych środowisk, zarówno politycznych, jak i pozarządowych (w tym powstałych po Euromajdanie tak znaczących jak Reanimacyjny Pakiet Reform, Centrum Przeciwdziałania Korupcji i inne) 5–6 tysięcy protestujących przed budynkiem parlamentu 17 października należy uznać za wynik skromny, jeśli nie kompromitujący. Świadczy to o niskim faktycznym potencjale protestu (gotowości wyjścia na ulicę, by domagać się przyspieszenia zmian), a także kolejny raz dowodzi fundamentalnej nieufności społeczeństwa zarówno do władz, jak i w ogóle uczestników życia politycznego. Tym samym niska popularność protestów może skłonić władze do dalszego wstrzymywania reform, coraz częściej postrzeganych jako obciążenie, a nie atut, w obliczu wyborów prezydenckich i parlamentarnych w 2019 roku.
- Nie należy oczekiwać, że taktyczny sojusz tak różnorodnych środowisk (liberałów z nacjonalistami, populistami i działaczami sektora pozarządowego) okaże się zjawiskiem trwałym i doprowadzi do powołania zwartego ruchu opozycyjnego. Obecność przed budynkiem parlamentu Micheila Saakaszwilego, mająca być kulminacją jego powrotu na Ukrainę po odebraniu obywatelstwa, została przyjęta przez protestujących dwuznacznie, co zmniejsza jego szanse na skonsolidowanie przeciwników prezydenta Poroszenki i uzyskanie pozycji lidera opozycji. Słabość środowisk proreformatorskich wzmacnia Julię Tymoszenko, dyskretnie wspierającą akcję, która obecnie cieszy się największym poparciem społecznym spośród ukraińskich polityków.
- Wydarzenia przed Radą Najwyższą mają obecnie niski potencjał przerodzenia się w kolejny „majdan”. Oprócz nieufności do opozycji, przed otwartymi wystąpieniami powstrzymuje obywateli Ukrainy przede wszystkim wojna z Rosją. Wydaje się, że większość nie decyduje się na aktywną krytykę polityki władz, gdyż postrzega takie działanie jako realizację planu Rosji destabilizacji sytuacji na Ukrainie. Jedyna możliwość obalenia władzy to pojawienie się czynnika nieprzewidywalnego, niewykluczone, że sprowokowanego przez Moskwę, który zadziała jak detonator (podobnie jak pobicie studentów przez Berkut w końcu listopada 2013 roku) i doprowadzi do eskalacji.
- Powołanie Sądu Antykorupcyjnego, będące także jednym z kluczowych wymogów zachodnich kredytodawców Ukrainy (głównie MFW) oraz UE, ma w opinii środowisk proreformatorskich stać się dopełnieniem procesu tworzenia nowych instytucji walki z korupcją. Obecnie działania Narodowego Biura Antykorupcyjnego i Specjalnej Prokuratury Antykorupcyjnej są nieefektywne, gdyż napotykają opór niezreformowanego i skorumpowanego systemu sądowniczego. Jednak zwiększenie skuteczności organów walczących z korupcją postrzegane jest przez zdecydowaną większość ukraińskiej klasy politycznej jako zagrożenie dla własnych interesów.
- Ustawa powołująca Sąd Antykorupcyjny powinna być wniesiona pod obrady parlamentu przez prezydenta. Poroszenko gra jednak na czas, proponując stworzenie międzyfrakcyjnej grupy roboczej, która opracuje projekt i przekaże go prezydentowi. Wbrew ostatnim zapewnieniom prezydent nie jest zainteresowany powołaniem efektywnego organu sądowniczego, odpowiedzialnego za walkę z korupcją. Opowiada się za rozwiązaniem tymczasowym i nieskutecznym, polegającym na stworzeniu izb antykorupcyjnych przy sądach różnych instancji. Utworzenie pełnowartościowego i niezależnego Sądu Antykorupcyjnego jest przewidziane w uchwalonej już reformie sądowniczej, środki na jego funkcjonowanie zostały także założone w budżecie na 2018 rok. Utworzenie Sądu jest także głównym żądaniem protestujących i kryterium wydzielenia Ukrainie kolejnej transzy pomocy makrofinansowej UE (ok. 600 mln euro) i kredytu MFW (niemalże 2 mld USD).
- Zmiana systemu wyborczego na proporcjonalny jest z punktu widzenia władz niekorzystna. Obecnie na Ukrainie obowiązuje system mieszany, zgodnie z którym połowa deputowanych wybierana jest z okręgów jednomandatowych. Ci zaś w większym stopniu podatni są na zachęty, nierzadko o charakterze korupcyjnym, lub groźby ze strony władz, co ułatwia rządzącym zebranie większości głosów pod konkretne inicjatywy legislacyjne. Z kolei zniesienie immunitetu poselskiego (podobnie jak zmiana systemu wyborczego zapisane w umowie koalicyjnej z końca 2014 roku) jest inicjatywą o charakterze populistycznym i tak też wykorzystywaną przez obydwie strony sporu. Przy niskim poziomie kultury politycznej na Ukrainie oraz podatności organów bezpieczeństwa publicznego i wymiaru sprawiedliwości na korupcję i naciski polityczne, osłabienie ochrony prawnej deputowanych może w praktyce przynieść więcej szkody niż pożytku.
- W najbliższych dniach jedynie krok do zniesienia immunitetu poselskiego, zgodnie z prezydenckim projektem ustawy, ma szanse być zrobiony. Innowacja ta wymaga bowiem zmiany konstytucji, do czego potrzebne jest pozytywne orzeczenie Sądu Konstytucyjnego, a następnie większość 300 głosów. Obecnie władze nie dysponują taką większością głosów. Zmiana systemu wyborczego wymaga z kolei uchwalenia kilku różnych ustaw, lub opracowania nowych, co przy niskiej dyscyplinie w ukraińskim parlamencie wydaje się mało prawdopodobne.