Mołdawia: ograniczenie rosyjskich wpływów w sektorze gazowym
W pierwszej połowie września doszło w Mołdawii do dwóch wydarzeń ograniczających wpływy Gazpromu w tym kraju. 3 września prezydent Mołdawii Maia Sandu poinformowała o zakończeniu procesu zewnętrznego audytu tzw. historycznego zadłużenia spółki Moldovagaz (mołdawskiego operatora sieci gazowej) wobec rosyjskiego koncernu. Jak utrzymywał od lat i wciąż utrzymuje Gazprom, strona mołdawska jest mu winna ok. 709 mln dolarów. Dług ten jest niezależny od wynoszącego ok. 8 mld dolarów tzw. naddniestrzańskiego długu gazowego. Tymczasem zgodnie z ustaleniami audytorów całkowite zobowiązania spółki wobec strony rosyjskiej wynoszą zaledwie 8,6 mln dolarów. Informację tę powtórzył podczas konferencji prasowej zorganizowanej 6 września minister energetyki Mołdawii Victor Parlicov, który wyjaśnił, że niemal 280 mln dolarów z sumy wnioskowanego przez Gazprom zadłużenia nie znajduje potwierdzenia w dokumentacji, zaś ok. 400 mln jest nieegzekwowalne z powodu wygasłych decyzji arbitrażowych. Audytorzy zwrócili także uwagę na to, że Mołdawia może sformułować wobec Gazpromu roszczenie zwrotne na sumę ok. 160 mln dolarów w związku z nieuregulowaniem przez rosyjski koncern opłat tranzytowych, które zamiast do Moldovagazu trafiały w ciągu ostatnich lat do naddniestrzańskiej spółki Tiraspoltransgaz.
6 września Gazprom stanowczo odrzucił wyniki audytu i zapowiedział, że „będzie bronił swoich praw za pomocą wszelkich dostępnych środków”. Koncern zwrócił również uwagę na fakt, że firmy prowadzące audyt nie zostały przez niego zatwierdzone, a sam przedstawiony przez nie raport nie uzyskał akceptacji ze strony rady nadzorczej Moldovagazu. Stanowisko Gazpromu wsparł także MSZ Rosji, który 7 września wezwał Mołdawię do „wypełnienia zobowiązań [wobec Gazpromu]” oraz „powstrzymania się przed upolitycznianiem problemów dwustronnych, w tym dotyczących sektora energetycznego”. Tego samego dnia ambasada USA w Kiszyniowie odniosła się z zadowoleniem do wyników audytu, jednocześnie deklarując nieustające wsparcie dla procesu dywersyfikacji energetycznej Mołdawii.
Do przeprowadzenia audytu rzekomego „długu” wobec Gazpromu strona mołdawska zobowiązała się jeszcze w październiku 2021 r., w trakcie negocjacji nowego, pięcioletniego kontraktu na dostawy gazu z Rosji. Obiecała wówczas m.in. wykonanie do 1 maja 2022 r. audytu w kontrolowanej przez Gazprom w 63% spółce Moldovagaz. Już wówczas rosyjski koncern szacował wysokość zadłużenia na ok. 700 mln dolarów. Choć przedstawiciele władz w Kiszyniowie mieli poważne wątpliwości co do zasadności rosyjskich żądań, to zmuszeni byli do zaakceptowania wymagań Moskwy, gdyż kwestia ta stanowiła jeden z warunków zawarcia umowy gazowej i utrzymania ciągłości dostaw z Rosji. Wybuch wojny rosyjsko-ukraińskiej oraz przedłużająca się procedura administracyjna uniemożliwiły rozpoczęcie audytu w terminie. W efekcie dopiero w sierpniu 2022 r. rząd w Kiszyniowie podpisał umowę audytową z dwiema europejskimi firmami: norweską Wikborg Rein Advokatfirma A.S. oraz brytyjską Forensic Risk Alliance & Co.
Komentarz
- Publiczne ogłoszenie wyników audytu zadłużenia Moldovagazu wobec Gazpromu oraz wynikające z tego oddalenie większości roszczeń rosyjskiego koncernu przez prozachodnie władze w Kiszyniowie to kolejny w ostatnich miesiącach przejaw rosnącej asertywności Mołdawii względem Rosji. Wpisuje się to w szereg podejmowanych przez Kiszyniów od 2021 r. działań ograniczających rosyjskie wpływy w mołdawskim sektorze gazowym, w którym do niedawna Gazprom miał pozycję monopolisty. Dzięki polityce prozachodniego rządu Partii Działania i Solidarności (PAS) sprawującej władzę w Kiszyniowie od sierpnia 2021 r. Mołdawia zdołała w znacznym stopniu zdywersyfikować dostawy gazu. Od grudnia 2022 r. kraj jest de facto niezależny od importu surowca z Rosji. Konsumowany przez prawobrzeżną Mołdawię (tj. bez separatystycznego Naddniestrza) gaz w całości pochodzi ze źródeł nierosyjskich i nabywany jest przez należącą w pełni do mołdawskiego skarbu państwa firmę Energocom, która zarządza jednocześnie zgromadzonymi przez siebie zapasami surowca składowanymi w podziemnych magazynach w Rumunii oraz na Ukrainie. Wedle stanu na połowę sierpnia br. znajdowało się tam ok. 400 mln m3, co odpowiada niemal połowie rocznej konsumpcji prawobrzeża. Jednocześnie wciąż docierający do Mołdawii gaz od rosyjskiego koncernu w całości trafia do Naddniestrza i zaspokaja potrzeby tego regionu, nie generując przy tym kosztów dla strony mołdawskiej.
- Ilustracją procesu rosnącej asertywności Mołdawii w sektorze gazowym jest też ogłoszenie przez tamtejsze Ministerstwo Energetyki 4 września br. – niemal równolegle z wynikami audytu – przekazania kontroli nad mołdawską siecią dystrybucyjno-przesyłową gazu (położoną na prawym brzegu Dniestru, tj. bez separatystycznego Naddniestrza) mołdawskiej spółce Vestmoldtransgaz należącej do rumuńskiego Transgazu (większościowy pakiet udziałów). Aby było to możliwe, Vestmoldtransgaz podpisał z Moldovatransgazem umowę o dzierżawie sieci. Porozumienie musi jeszcze zostać zaakceptowane przez mołdawskiego regulatora rynku energii. Wcześniej operatorem był powiązany z Gazpromem Moldovagaz, natomiast spółka Vestmoldtransgaz do tej pory zarządzała oddanym do użytku w 2021 r. interkonektorem łączącym rumuńskie Jassy z położonym w Mołdawii miastem Ungheni i biegnącym dalej do Kiszyniowa. Odebranie Moldovagazowi kontroli nad gazociągami krajowymi wiąże się z wdrażaniem przez Mołdawię tzw. III pakietu energetycznego UE. W jego ramach rząd mołdawski jeszcze w 2011 r. zobowiązał się do rozdzielenia funkcji dostawcy surowca od funkcji jego przesyłu i dystrybucji (tzw. unbundling), które do tej pory skupiała w swoich rękach spółka Moldovagaz. Rosja – nie chcąc utracić swoich wpływów w mołdawskim sektorze energetycznym – nieustępliwie od lat sprzeciwiała się tym działaniom.
- Prowadzona przez Kiszyniów polityka dywersyfikacji dostaw gazu wynika w sposób bezpośredni z działań Rosji, która konsekwentnie wykorzystywała dotychczasowe uzależnienie Mołdawii od rosyjskiego surowca do wywierania presji politycznej i ekonomicznej na ten kraj. W październiku ub.r. Gazprom – z przyczyn politycznych – podjął decyzję o ograniczeniu ilości przesyłanego do Mołdawii surowca. Mimo zobowiązań kontraktowych koncern zmniejszył dzienne dostawy do poziomu 5,7 mln m3, co stanowiło odpowiednio ok. 70%, 50% i 43% wolumenów zakontraktowanych na październik, listopad i grudzień. Decyzja ta miała uderzyć w gospodarkę mołdawską i pośrednio wpłynąć na nastroje lokalnego elektoratu, gdyż zmniejszenie dostaw doprowadziło najpierw do ograniczenia (w październiku), a następnie zupełnego wstrzymania (od 1 listopada) przesyłu energii elektrycznej z Naddniestrza (sponsorowanego przez Kreml separatystycznego regionu Mołdawii, na którego terenie nielegalnie od początku lat dziewięćdziesiątych przebywają wojska rosyjskie) do prawobrzeżnej Mołdawii. Położona w tym regionie elektrownia Mołdawska GRES od października 2022 r. (tj. od momentu wstrzymania przez Ukrainę eksportu prądu) zabezpieczała aż 80% mołdawskiego zapotrzebowania na elektryczność. Sytuacja ta doprowadziła do niedoborów w Mołdawii i zmusiła Kiszyniów do zakupu energii z Rumunii po znacznie wyższej niż dotychczas cenie. Dostawy z Naddniestrza udało się przywrócić w grudniu 2022 r.
- Mimo protestów Gazpromu i płynących ze strony Moskwy sugestii dotyczących potencjalnych retorsji wobec Kiszyniowa Kreml ma obecnie bardzo ograniczony wachlarz instrumentów, które mógłby wykorzystać do wywarcia presji ekonomicznej oraz energetycznej na Mołdawię i przymuszenia jej do uregulowania rzekomego „długu”. Ewentualne przerwanie dostaw rosyjskiego gazu dla Mołdawii – choć możliwe – nie stanowiłoby bezpośredniego problemu dla gospodarki prawobrzeża, gdyż ta nie wykorzystuje już sprowadzanego z tego kraju surowca. Doprowadziłoby jednak do wstrzymania (lub poważnego ograniczenia) produkcji energii elektrycznej przez położoną w Naddniestrzu elektrownię Mołdawska GRES, co skutkowałoby kryzysem elektroenergetycznym w Mołdawii i zmusiłoby państwo do zakupu dużo droższej energii z Rumunii. Mogłoby to także doprowadzić do kaskadowych „blackoutów” w okresach szczytowej konsumpcji, gdyż obecna infrastruktura nie pozwala na zaopatrywanie w 100% prawobrzeżnej Mołdawii przez dostawy z Rumunii. Scenariusz odcięcia dostaw gazu z Rosji dla Naddniestrza – choć możliwy – wydaje się jednak mało prawdopodobny. O ile w prawobrzeżnej Mołdawii wiązałby się on ze wspomnianymi wyżej problemami, to w Naddniestrzu spowodowałby katastrofę gospodarczą i humanitarną. Pozbawiony dostaw surowca region nie tylko byłby zmuszony do wstrzymania produkcji przemysłowej, lecz też straciłby jedno z kluczowych źródeł dochodów budżetowych, tj. środki pozyskiwane ze sprzedaży darmowego rosyjskiego gazu lokalnym podmiotom gospodarczym i ludności. W sezonie zimowym wiązałoby się to również z niemożnością zapewnienia ogrzewania dla naddniestrzańskich miast. W związku ze strategicznym znaczeniem utrzymania „przy życiu” kontrolowanego przez Rosję Naddniestrza wydaje się więc, że zamiast przerwania dostaw Gazprom będzie raczej próbował podjąć działania prawne wobec Mołdawii w sądzie arbitrażowym.