Analizy

Bułgaria wprowadza dodatkowe opłaty za tranzyt rosyjskiego gazu

Współpraca
Filip Rudnik

13 października w Bułgarii weszła w życie ustawa ustanawiająca dodatkową opłatę tranzytową (nazywaną „składką energetyczną”) z tytułu importu i tranzytu gazu ziemnego pochodzącego z Federacji Rosyjskiej. Nowe zobowiązanie wprowadzone zostało w ramach kolejnej nowelizacji ustawy „o kontroli stosowania środków ograniczających w związku z działaniami Rosji destabilizującymi sytuację na Ukrainie”, pierwotnie przyjętej w 2022 r. i dotyczącej przeciwdziałania wpływom rosyjskim w gospodarce i polityce bułgarskiej. Jego wysokość ustalono na 20 lewów (ok. 10 euro) za 1 MWh gazu, nie precyzując przy tym, czy chodzi tylko o surowiec dostarczany przez bułgarską część gazociągu TurkStream. Szacunkowe obliczenia wskazują, że przez odcinek ten może przechodzić ok. 34–44 mln m3 rosyjskiego gazu dziennie. Według nowego brzmienia ustawy dodatkową opłatą, którą bułgarska agencja celna (AM) ma zacząć pobierać jeszcze w październiku, obciążeni zostaną importerzy oraz operatorzy sieci przesyłowych i dystrybutorzy gazu. Przy obecnych cenach giełdowych tego surowca „składka energetyczna” może oznaczać wzrost jego ceny dla odbiorców zagranicznych o ok. 20–25% (jeśli jako punkt odniesienia przyjąć cenę gazu ziemnego na budapeszteńskiej giełdzie gazowej, która w dzień uchwalenia przez Bułgarię ustawy wynosiła 38,55 euro/MWh). 

Nowelizacja, uchwalona 28 września głosami rządzących partii GERB–SDS i PP–DB oraz wspierającego je w parlamencie Ruchu na rzecz Praw i Swobód (DPS) reprezentującego mniejszość turecką, nie wzbudziła początkowo kontrowersji. Sprawę podniósł jednak w dniu wejścia ustawy w życie minister spraw zagranicznych Węgier Péter Szijjártó, przebywający wówczas z wizytą w Moskwie, który w ostrym tonie wypowiedział się o tym rozwiązaniu. W ślad za przedstawicielami węgierskiego rządu bułgarskie działania skrytykował następnie prezydent Serbii Aleksandar Vučić. 23 października minister finansów Bułgarii Asen Wasilew wyraził gotowość do negocjowania cen tranzytu gazu z Budapesztem i Belgradem. Skutki nowelizacji w postaci możliwej niezgodności z prawem unijnym i zasadami WTO oraz wzrostu cen gazu dla obiorców zagranicznych (a więc, oprócz Węgier i Serbii, także Macedonii Północnej, Grecji i pośrednio Austrii) negatywnie ocenił również prezydent kraju Rumen Radew, mimo że sam tę ustawę podpisał. 26 października Radew skierował nowelizację ustawy w trybie kontroli następczej do Trybunału Konstytucyjnego, co spotkało się z ostrą reakcją ministra Wasilewa, który oskarżył prezydenta o działanie w interesie Gazpromu, stojące w sprzeczności z interesami narodowymi Bułgarii.

Komentarz

  • Od czasu przerwania dostaw od Gazpromu w kwietniu 2022 r. Bułgaria nie korzysta z rosyjskiego gazu, więc faktyczne podwyższenie taryf tranzytowych nie dotknie odbiorców końcowych na jej terytorium. Wyjątek stanowi należąca do Łukoilu rafineria Neftochim w Burgas, która kupuje gaz nie od państwowego koncernu Bulgargaz, lecz od spółki Sustainable Energy Supply, będącej do 2022 r. (pod nazwą – Energiko Trading) pośrednikiem w handlu gazem pomiędzy Gazpromem i rafinerią Neftochim. Bułgarska część gazociągu TurkStream pozostaje jednak obecnie istotnym odcinkiem dla tranzytu rosyjskiego gazu do Europy Środkowej, zwłaszcza że nieaktywne są gazociągi Nord Stream I i II oraz Jamał–Europa, a przyszłość tranzytu przez Ukrainę jest niepewna (pod koniec 2024 r. wygasa ukraińsko-rosyjska umowa tranzytowa). Premier Nikołaj Denkow tłumaczy, że wprowadzenie dodatkowych opłat za tranzyt rosyjskiego gazu wpisuje się w unijną strategię, aby maksymalnie ograniczać współpracę gospodarczą z Rosją, w tym w niewiążące zapowiedzi UE o całkowitym odejściu od rosyjskich paliw kopalnych do 2027 r. Rząd podkreśla, że nowa opłata zasili bułgarski budżet kwotą od 2,5 mld do 3 mld lewów rocznie (ok. 1,5 mld euro), która może zostać przeznaczona na modernizację krajowej energetyki.
  • Na obecnym etapie nie wiadomo, kto poniesie koszty dodatkowych opłat. Nowelizacja ustawy zawiera jedynie ogólne sformułowania dotyczące obciążenia nową składką importerów oraz operatorów sieci przesyłowych i dystrybucyjnych. Wprowadzona danina nadwyręży jednak konkurencyjność rosyjskiego eksportu, przez co zmniejszy prawdopodobieństwo zawierania nowych kontraktów na odbiór surowca z tego kraju, a także – ze względu na wzrost ceny – przełoży się na wielkość dodatkowych dostaw na Węgry (choć zawarły one w 2021 r. kontrakty długoterminowe, to dokupują jeszcze pewne wolumeny surowca, który dostarczany jest właśnie przez biegnący przez Bułgarię gazociąg TurkStream).
  • Działania Sofii mogą świadczyć o tym, że – zwłaszcza od czasu objęcia władzy przez rotacyjny rząd Denkow–Gabriel – chce ona pokazać większą niż do tej pory aktywność w regionie, a także zacieśniać stosunki m.in. ze Stanami Zjednoczonymi, które od lat skłaniały kolejne władze Bułgarii do dywersyfikacji gazowej i kontynuowania polityki ograniczania współpracy gospodarczej z Rosją.
  • Gazociąg TurkStream odgrywa kluczową i rosnącą rolę w dostawach rosyjskiego gazu na Węgry, dlatego dodatkowe opłaty na bułgarskim odcinku będą w znacznym stopniu obciążające dla dostaw surowca do tego kraju. Zawarty w 2021 r. przez Węgry z Gazprom Exportem 15-letni kontrakt zakłada dostarczanie 3,5 mld m³ (prawie 37 mln MWh) gazu rocznie przez TurkStream via Bułgaria i Serbia (poprzez oddany do użytku w 2021 r. serbsko-węgierski interkonektor). Nie jest rozstrzygnięte, która ze stron długoterminowej umowy – węgierska spółka państwowa MVM CEEenergy czy Gazprom – miałaby ponieść ciężar wprowadzonej przez Bułgarię nowej opłaty tranzytowej. W pierwszym wariancie, którego mocno obawia się Budapeszt, wiązałoby się to dla MVM z dodatkowym kosztem w wysokości ok. 148 mld forintów (ok. 385 mln euro) rocznie (według szacunków węgierskiego portalu ekonomicznego Portfolio.hu), co zapewne przełożyłoby się na wzrost cen gazu na węgierskim rynku.
  • Minister Szijjártó uznał posunięcie Sofii za „wrogie działanie”, zagrażające bezpieczeństwu energetycznemu Węgier i Serbii (takie sformułowanie znalazło się w wydanym 17 października wspólnym oświadczeniu obu państw). Zapewnił on, że obecni w stolicy Chin prezydent Rosji oraz dyrektor generalny Gazpromu potwierdzili wywiązanie się spółki energetycznej ze swoich zobowiązań w zakresie przesyłu gazu ziemnego na Węgry pomimo wzrostu opłat tranzytowych w Bułgarii. Szijjártó zwrócił też uwagę, że transport gazu nie podlega sankcjom UE, w związku z czym argument bułgarskiego premiera wskazujący na intencję osłabienia pozycji rosyjskiego dostawcy w regionie jest pozbawiony podstaw, a zaproponowane rozwiązanie jest sprzeczne z europejską solidarnością i narusza przepisy wspólnotowe. Władze Węgier zapowiedziały złożenie w tej sprawie skargi do KE. 
  • Pomimo zapewnień szefa węgierskiej dyplomacji, że bułgarska ustawa była przedmiotem jego rozmów w Moskwie i Pekinie (gdzie doszło również do spotkania Władimira Putina i Viktora Orbána), władze rosyjskie i przedstawiciele Gazpromu nie zabrali do tej pory oficjalnie głosu na temat wprowadzonej przez Bułgarię nowej opłaty. W rosyjskich mediach sprawę przedstawia się jako awanturnicze działanie Sofii, rozpoczęte na prośbę Stanów Zjednoczonych, i wyraża się przy tym współczucie dla Węgrów i Serbów, którzy w wyniku sankcji wymierzonych w Rosję mają trudności z odbiorem już nie tylko rosyjskiej ropy, lecz od tej pory także gazu. Zaznacza się zarazem, że ciężar opłaty poniosą importerzy i operatorzy sieci przesyłowej, a więc nie Gazprom. Warto podkreślić, że w trudnej obecnie sytuacji finansowej koncernu, szczególnie pod względem zadłużenia i wobec wysokich obciążeń fiskalnych, konieczność płacenia przezeń dodatkowych danin krajom trzecim byłaby dlań bardzo niekorzystna.