Ukraiński parlamentaryzm po wyborach
Wstęp
W Radzie Najwyższej, wybranej w marcu 2002 r., przewagę zdobyli deputowani proprezydenckiego centrum, skupieni we frakcji "Jedna Ukraina". Nie dopuściła ona do prezydium parlamentu żadnego przedstawiciela opozycji (czy to prawicowej, czy to lewicowej), zaakceptowała jednak przekazanie jej kierownictwa wielu komisji parlamentarnych. Kierowana przez Wiktora Juszczenkę "Nasza Ukraina" od początku głosiła, że większość parlamentarna powinna organizować się wokół niej, a polityka kierownictwa frakcji była niezręczna. W efekcie pierwsze dwie sesje nowej kadencji były pasmem porażek głównego klubu opozycji, zaś wizerunek Juszczenki jako potencjalnego przywódcy kraju został poważnie zachwiany.
Jesienią wypracowany został kompromis między głównymi ugrupowaniami oligarchicznymi (oraz reprezentującymi je frakcjami; "Jedna Ukraina" została rozwiązana w czerwcu) oraz prezydentem. Uzgodniono, że nowym premierem zostanie przedstawiciel klanu donieckiego (Wiktor Janukowycz), zaś klan dniepropietrowski otrzyma stanowisko prezesa Narodowego Banku Ukrainy (dla Serhija Tyhipki). Klanowi kijowskiemu przypadła Administracja Prezydenta (Wiktor Medwedczuk, mianowany jeszcze wiosną) i duży pakiet komisji parlamentarnych. Wreszcie interesów prezydenta w rządzie miał strzec Mykoła Azarow, b. szef Państwowej Administracji Podatkowej.
Realizacja tych ustaleń napotkała nieoczekiwaną przeszkodę: "Nasza Ukraina" zdecydowała się bronić Wołodymyra Stelmacha, odwoływanego prezesa banku centralnego, a także udziału w komisjach, gdy zaś parlament przegłosował odpowiednie uchwały - podjęła (wraz z innymi klubami opozycji) obstrukcję parlamentarną, wymuszając w ostatnich dniach 2002 r. anulowanie uchwały o obsadzie kierownictwa komisji. Była to jednak porażka - Juszczenko, który całą jesień usiłował przekonać parlamentarne reprezentacje klanów donieckiego i dniepropietrowskiego do sojuszu z nim, a nie z Medwedczukiem, został ostatecznie zepchnięty do opozycji, czego starał się uniknąć. Natomiast przywrócenie pierwotnego podziału komisji parlamentarnych jest pierwszą poważną porażką Medwedczuka od objęcia przezeń kierownictwa Administracji Prezydenta.
Nowa większość parlamentarna jest niestabilna, i nie w każdej sprawie będzie popierać rząd i prezydenta. Jednak kryzys, szczegółowo opisany niżej, był kryzysem wzrostu, a ukraiński parlamentaryzm wyszedł zeń umocniony. Główne klany oligarchiczne, dążące obecnie do legalizacji swych interesów, są coraz bardziej skłonne do załatwiania swych spraw na forum parlamentu, a nie w kuluarach Administracji Prezydenta. Zaś kadencja nowej Rady Najwyższej upływa w 2006 r., więc po wyborach prezydenckich będzie ona mogła wrócić do projektów ustawodawczych, blokowanych przez Leonida Kuczmę, w tym - do zmiany systemu wyborczego na czysto proporcjonalny.
Demokracja ukraińska jest wciąż przede wszystkim systemem instytucji, którym brak "zaplecza" w postaci zachowań demokratycznych, tak wśród elit politycznych, jak i wyborców. Te jednak mogą rozwinąć się dopiero z czasem, dzięki funkcjonowaniu formalnych mechanizmów (instytucji) demokracji parlamentarnej. W systemie tym wciąż jest wiele przeżytków sowieckiego systemu politycznego - bodaj najważniejszym jest Administracja Prezydenta, organ mający ogromne kompetencje, ale pozbawiony umocowania konstytucyjnego.
Tezy
1. Rada Najwyższa, wybrana w marcu 2002 r., jest głęboko podzielona, jednak udało się stworzyć w jej łonie centrową większość, popierającą prezydenta i wskazanego przezeń premiera. Jej stworzenie było bardzo trudne (wymagało m.in. rozwiązania frakcji "Jedna Ukraina", która okazała się nieużytecznym narzędziem), i nie należy oczekiwać, by we wszystkich sprawach koalicja ta była jednomyślna.
2. "Nasza Ukraina", od czerwca będąca najliczniejszą frakcją parlamentarną, prowadziła politykę niezręczną i niekonsekwentną, a za główny sukces tego klubu należy uznać to, że nie doszło do jego rozpadu. W szczególności niekonsekwentne były działania Wiktora Juszczenki, podważające stworzony podczas kampanii wyborczej wizerunek tego polityka jako przyszłego przywódcy państwa.
3. Opozycję antyprezydencką w Radzie Najwyższej osłabia to, że jest ona podzielona na dwa sektory, lewicowy (komuniści i socjaliści) oraz prawicowy (bloki Wiktora Juszczenki i Julii Tymoszenko). Dla Juszczenki współpraca z komunistami jest nie do przyjęcia, zaś z J. Tymoszenko - niebezpieczna, gdyż będąc znacznie bardziej dynamicznym i konsekwentnym politykiem może go ona zdominować.
4. Kompromisowy "pakiet", zapewniający przedstawicielom głównych klanów oligarchicznych udział w kierowaniu państwem, a prezydentowi gwarantujący silną pozycję najwyższego arbitra, pozwoli głównym siłom politycznym spokojnie prowadzić kampanię prezydencką. Nie można jednak wykluczyć kolejnych konfliktów i przekształceń układu, zawartego na czas do wyborów prezydenckich (październik 2004).
5. Znaczenie Rady Najwyższej w państwie ukraińskim rośnie; gwałtowne konflikty ostatniego półrocza wiążą się właśnie z tym wzrostem. Kadencja Rady upływa bowiem prawie półtora roku po wyborach prezydenckich (w marcu 2006 r.), więc nowy prezydent będzie musiał porozumiewać się z okrzepłym już parlamentem. Z drugiej strony widać, że klanom oligarchicznym coraz bardziej odpowiada realizowanie politycznych interesów za pośrednictwem parlamentu, a nie Administracji Prezydenta.
6. Administracja Prezydenta, organ, nie mieszczący się w konstytucyjnym systemie organów państwa, a wyposażony w ogromne możliwości oddziaływania na inne organy, jest reliktem systemu sowieckiego, funkcjonalnym następcą Komitetu Centralnego partii komunistycznej, który także "kierował, ale nie rządził". Fakt, że znaczącej części oligarchów przestaje odpowiadać wszechwładza Administracji, a zwłaszcza jej obecnego szefa, Wiktora Medwedczuka, może prowadzić do jej osłabienia, jednak dalszy los tej struktury zależeć będzie już od nowego prezydenta.
7. Demokracja ukraińska to przede wszystkim system instytucji i procedur. Postawy i nawyki demokratyczne są wciąż bardzo słabe, także wśród elit politycznych (ugrupowań prozachodnich nie wyłączając). O ile jednak instytucje można zadekretować, postawy muszą się rozwinąć, a nawyki - utrwalić, co wymaga czasu. Jednak już dziś poparcie dla mechanizmów demokratycznych jest na Ukrainie (także wśród elit politycznych) na tyle silne, że nie należy oczekiwać zwrotu w kierunku autorytaryzmu.