Ukraina przed wyborami parlamentarnymi. Możliwy rozwój sytuacji po wyborach
Większość sondaży zapowiada w nich zwycięstwo opozycyjnej Partii Regionów Wiktora Janukowycza, co otwiera jej drogę do stworzenia koalicji parlamentarnej i do udziału w rządach. Według obserwatorów, całkiem prawdopodobna wydaje się możliwość zawarcia koalicji przez Partię Regionów i Naszą Ukrainę. Możliwe są także inne warianty koalicyjne
Marcowe wybory parlamentarne na Ukrainie są kluczowym etapem reformy konstytucyjnej, zmieniającej ustrój państwa z prezydencko-parlamentarnego na parlamentarno-prezydencki. Większość sondaży zapowiada w nich zwycięstwo opozycyjnej Partii Regionów Wiktora Janukowycza, co otwiera jej drogę do stworzenia koalicji parlamentarnej i do udziału w rządach. Według obserwatorów, całkiem prawdopodobna wydaje się możliwość zawarcia koalicji przez Partię Regionów i Naszą Ukrainę. Możliwe są także inne warianty koalicyjne, w tym również "pomarańczowa koalicja" Bloku Julii Tymoszenko i Naszej Ukrainy. Nie można zarazem wykluczyć najmniej korzystnego wariantu - fiaska negocjacji i konieczności przeprowadzenia ponownych wyborów.
Unia Europejska i Stany Zjednoczone apelują o przeprowadzenie ukraińskich wyborów zgodnie ze standardami demokratycznymi i deklarują gotowość współpracy z każdym ukraińskim rządem. W licznych wypowiedziach nieoficjalnych pojawiają się jednak sygnały, że koalicja z udziałem Partii Regionów nie byłaby na Zachodzie dobrze przyjęta.
Rosja nie wspiera obecnie otwarcie żadnej siły politycznej. Natomiast polityczne i gospodarcze działania Kremla od ponad roku miały na celu osłabienie pozycji obecnego "pomarańczowego" układu rządzącego i zmniejszenie jego szans w wyborach.
Gospodarka Ukrainy znajduje się w fazie spowolnionego wzrostu. Może on zostać zagrożony w przypadku ewentualnej przedłużającej się niestabilności politycznej (niemożności sformowania koalicji i powołania rządu) oraz na skutek możliwej kolejnej podwyżki cen gazu importowanego z Rosji.
Wybory a reforma polityczna
26 marca 2006 roku na Ukrainie odbędą się wybory parlamentarne. Będą to pierwsze wybory po wejściu w życie 1 stycznia br. reformy konstytucyjnej, zmieniającej ustrój Ukrainy z prezydencko-parlamentarnego na parlamentarno-prezydencki; wybory te są zarazem niezbędne dla pełnego wejścia w życie nowego ustroju.
Nowa Rada Najwyższa będzie mieć znacznie szersze kompetencje niż poprzednia: to ona, a nie prezydent, będzie tworzyć rząd. W tym celu będzie musiała powstać koalicja, licząca co najmniej połowę z ogólnej liczby 450 deputowanych (powołanie rządu mniejszościowego jest jednoznacznie wykluczone przez konstytucję). Wyniki sondaży zapowiadają, że może być to bardzo trudne zadanie.
Reforma ustrojowa weszła już w życie, choć działanie przepisów dotyczących powoływania rządu jest zawieszone do czasu ukonstytuowania się nowego parlamentu. Nowy parlament będzie musiał jednak podjąć dalsze prace nad konstytucją, pozostały bowiem niedokończone kwestie (projektowana zmiana ustroju administracji terytorialnej i organów samorządowych).
Wprowadzanie w życie nowego ustroju utrudnia brak ustaw okołokonstytucyjnych (o urzędzie prezydenta, o rządzie, o opozycji etc.) oraz to, że Sąd Konstytucyjny (jedyny organ, władny dokonywać wykładni ustawy zasadniczej) jest niezdolny do działania, gdyż parlament od roku uniemożliwia uzupełnienie jego składu.
Wynik wyborów w świetle sondaży
Wybory parlamentarne odbywają się po raz pierwszy na zasadzie czysto proporcjonalnej, na listy ogólnokrajowe (a nie okręgowe). Mandaty podzielą między siebie ugrupowania, które przekroczą próg 3% poparcia. Zniesienie wyborów większościowych w okręgach jednomandatowych (w poprzednich wyborach obsadzano w nich połowę miejsc w parlamencie) uczyniło kampanię znacznie bardziej przejrzystą. Jednocześnie sprawiło, że liczni przedstawiciele wielkiego biznesu, przedtem zdobywający mandaty w okręgach jednomandatowych, teraz kandydują z list poszczególnych partii politycznych.
W wyborach parlamentarnych weźmie udział czterdzieści pięć partii i bloków wyborczych. Jak wynika z ostatnich sondaży, opublikowanych 10 marca (ordynacja wprowadza dwutygodniową "ciszę sondażową"), do Rady Najwyższej wejdzie od pięciu do ośmiu partii (bloków wyborczych), przy czym trzy z nich: Partia Regionów, Blok Nasza Ukraina i Blok Julii Tymoszenko (BJuT) - ze znaczną przewagą nad pozostałymi. Niżej podajemy wyniki sondaży odnoszące się do wyborców deklarujących udział w wyborach i zdecydowanych, na kogo chcą głosować.
Partia Regionów 25 - 32%
Blok Julii Tymoszenko 16 - 24%
Blok Nasza Ukraina 12 - 22%
Socjalistyczna Partia Ukrainy 4,5 - 6%
Ludowy Blok Łytwyna 4 - 8%
Komunistyczna Partia Ukrainy 3 - 6%
Blok Natalii Witrenko 2 - 7%
Blok "Reformy i Porządek" - PORA 1 - 5%
Pozostałe partie i bloki 6 - 15%
Przeciw wszystkim 1 - 6%
Dość znaczne rozbieżności wynikają zarówno z metodologii badań, jak i - zgodnie z przekonaniem większości kijowskich obserwatorów - z sympatii i powiązań politycznych poszczególnych ośrodków. Należy też brać pod uwagę możliwość ukrywania przed ankieterami poparcia dla ugrupowań radykalnych i silnie atakowanych (w tym - Bloku Julii Tymoszenko).
Niektóre sondaże wskazują na przekroczenie progu wyborczego (3%) przez kilka innych partii i bloków, jak kierowany przez Wiktora Medwedczuka Opozycyjny Blok "Nie tak", Ludowy Blok Kostenki i Pluszcza (odprysk Naszej Ukrainy z 2004 roku), partia "Wicze" oraz blok "Derżawa - Trudowyj Sojuz" (rusofile i syndykaliści).
Wszystkie sondaże zgodnie przewidują bardzo wysoką frekwencję wyborczą - na pytanie o planowany udział w wyborach ok. 60% odpowiedzi brzmi "na pewno tak", 20% - "raczej tak" i tylko 5% - "na pewno nie". Nie potwierdzają się zatem obawy o nawrót apatii społecznej wobec rozczarowania rządami Juszczenki.
Żadne ugrupowanie nie może liczyć na zdobycie większości mandatów i sztaby wyborcze są tego świadome od kilku miesięcy.
Wynik wyborów może odbiegać od obecnych wskazań sondaży, ze względu na głosy dotychczas niezdecydowanych (według sondaży 10-15%). Jeśli jednak nie nastąpi jakieś nieoczekiwane wydarzenie, nie należy oczekiwać istotnych przesunięć między elektoratami poszczególnych głównych sił politycznych. Natomiast dla ugrupowań walczących o wejście do parlamentu ostatni etap kampanii ma decydujące znaczenie: o ich losie może zdecydować nawet niewielka zmiana nastrojów społecznych.
Kampania wyborcza
Kampania wyborcza, kończąca się 24 marca, przebiegała spokojnie, także w porównaniu z poprzednią kampanią parlamentarną z 2002 roku. Prezydent Wiktor Juszczenko uznał ją nawet (14 marca) za "mało dynamiczną i nieciekawą". Incydentów, takich jak rozpowszechnianie kompromitujących i fałszywych ulotek, ataki na lokale wyborcze i agitatorów etc. było niewiele i nie tworzyły one wrażenia skoordynowanej akcji (ich ofiarą padali przedstawiciele różnych sił politycznych). Nie było oznak tłumienia wolności mediów. Przypadki uniemożliwiania poszczególnym partiom korzystania z budynków publicznych były bardzo nieliczne.
Zarówno Partia Regionów, jak i Nasza Ukraina koncentrowały się na utrzymaniu swego elektoratu z 2004 roku oraz na walce z konkurentami z własnego obozu (w pierwszym przypadku - głównie z komunistami, w drugim - z Blokiem Julii Tymoszenko). BJuT natomiast nie zadowolił się tą częścią pomarańczowego elektoratu, którą zdobył w wyniku rozłamu, lecz rozpoczął agitację w centrum i na południu kraju, apelując między innymi do wrażliwego na populistyczną demagogię elektoratu Natalii Witrenko. Blok Julii Tymoszenko podjął próbę personalizacji wyborów pod hasłem "wyborów premiera", co jednak zostało zignorowane zarówno przez Naszą Ukrainę, jak i przez Partię Regionów.
Prowadzone w lutym rozmowy między Naszą Ukrainą, Blokiem Julii Tymoszenko i Socjalistyczną Partią Ukrainy w sprawie powołania koalicji w przyszłym parlamencie były, jak się wydaje, elementem gry wyborczej, uwzględniającym brak zgody elektoratu Wiktora Juszczenki z 2004 roku na rozłam w obozie "pomarańczowej rewolucji". Można założyć, że uczestnicy tych rozmów od początku zdawali sobie sprawę z nierealności i niecelowości zawarcia takiej koalicji przed wyborami. Fiasko rozmów nie przekreśliło możliwości jej powstania po wyborach, jeśli pozwoli na to rozkład sił w Radzie Najwyższej. Z drugiej strony od pewnego czasu trwają poufne kontakty w sprawie powołania po wyborach koalicji rządowej - także między Naszą Ukrainą a Partią Regionów. Te ostatnie są jednak ukrywane przed opinią publiczną ze względu na to, że taka współpraca jest trudna do przyjęcia dla elektoratu obu ugrupowań.
W ostatnich tygodniach przed wyborami przedstawiciele najważniejszych ugrupowań odmówili konfrontacji w debatach telewizyjnych, zatem te debaty, do których doszło lub jeszcze dojdzie, nie będą mieć wielkiego wpływu na elektorat. Także prezydent Juszczenko, wbrew dość powszechnemu oczekiwaniu, powstrzymywał się od jednoznacznego popierania Naszej Ukrainy, podkreślając ponadpartyjny charakter swego urzędu.
W kampanii wyborczej bardzo mało było elementów debaty na temat przyszłości państwa czy też rywalizacji programów. Dominowały hasła socjalne oraz odwoływanie się do dziedzictwa pomarańczowej rewolucji (w przypadku Partii Regionów - jako do porażki, której skutki trzeba naprawić). Główne partie podkreślały w retoryce wyborczej jedność kraju, a takie kwestie, jak status języka rosyjskiego czy weteranów OUN-UPA były wyciszane. Sprzyjał temu fakt, że żadna z partii nie starała się naruszyć ukształtowanej w 2004 roku polaryzacji elektoratu. Kontrowersyjne wątki podejmowały jedynie ugrupowania mające minimalne szanse wejścia do parlamentu lub w ogóle ich pozbawione, a problem języka - zagwarantowanie językowi rosyjskiemu statusu równorzędnego języka państwowego - był jednym z istotnych tematów kampanii wyborczej na Krymie.
Sprawy zagraniczne w kampanii wyborczej
Kwestie związane z polityką zagraniczną były mało obecne w kampanii wyborczej. Jedynie ugrupowania skrajne, zgodnie z oczekiwaniami swych elektoratów, bądź postulowały zerwanie współpracy z NATO, UE, a nawet Światowej Organizacji Handlu (komuniści, Blok Natalii Witrenko, Blok "Nie tak"), bądź uciekały się do retoryki zdecydowanie antyrosyjskiej (Blok Kostenki i Pluszcza, inne ugrupowania radykalnie nacjonalistyczne). Żadna z partii przygotowujących się do udziału w rządach nie może sobie pozwolić ani na jedno, ani na drugie.
Ani Partia Regionów, ani Nasza Ukraina, ani Blok Julii Tymoszenko nie podjęły próby przełamania utrwalonego w świadomości wyborców podziału na zwolenników zbliżenia z Rosją (czyli zwolenników Partii Regionów) i zbliżenia ze strukturami świata zachodniego (czyli "pomarańczowych").
Styczniowe porozumienia o dostawach i tranzycie gazu ziemnego nie stały się centralnym tematem kampanii, choć zarówno Blok Julii Tymoszenko, jak i Partia Regionów zapowiadały ich rewizję i głosiły, że pod ich rządami nie doszłoby do podpisania tak niekorzystnych umów. Nasza Ukraina nie broniła tych porozumień, uchylając się od poważnej dyskusji nad nimi. Podobnie nie zaistniały w kampanii takie wydarzenia, jak podpisanie z USA protokołu o dostępie do rynków, czy ostatecznie zniesienie przez Kongres USA poprawki Jacksona-Vanika w stosunku do Ukrainy.
Nasza Ukraina i Blok Julii Tymoszenko opowiadają się za zacieśnianiem współpracy z Unią Europejską (choć także - za rozwojem współpracy gospodarczej z Rosją), a Partia Regionów - za pogłębionym udziałem we Wspólnej Przestrzeni Gospodarczej (choć nie kwestionuje konieczności ścisłej współpracy z UE). Wśród elit ukraińskich rośnie zrozumienie faktu, że Ukraina nie ma szans na szybkie przyjęcie do UE, wydaje się też, że nie są one przekonane co do "potencjału integracyjnego" Wspólnej Przestrzeni Gospodarczej. Z drugiej strony, rządy zarówno Janukowycza, jak i Julii Tymoszenko głosiły "budowę Europy na Ukrainie"; w tej kampanii wyborczej hasło to podjęła Socjalistyczna Partia Ukrainy.
Główne siły polityczne (także Partia Regionów) popierają polityczną i wojskową współpracę Ukrainy z NATO i udział ukraińskich sił zbrojnych w misjach pokojowych mających mandat ONZ lub OBWE. Natomiast żadna z nich nie głosi w tej kampanii hasła przystąpienia Ukrainy do NATO, które jest w tym kraju zdecydowanie niepopularne (około 50% przeciwników, około 20% zwolenników).
Świat zachodni wobec wyborów
Instytucje europejskie - zarówno unijne, jak i Rada Europy - oficjalnie podkreślają, że gotowe są współpracować z każdym rządem ukraińskim wyłonionym po demokratycznych wyborach parlamentarnych. Ich przedstawiciele oceniają dotychczasowy przebieg kampanii wyborczej jako zasadniczo zgodny z wymogami zachodnich systemów demokratycznych.
Unia Europejska nie jest gotowa do istotnego rozszerzenia swej oferty dla Ukrainy niezależnie od wyniku wyborów. Wobec tego pozytywne oceny dotychczasowej współpracy mają bardzo ograniczony wpływ na wzrost poparcia dla obozu rządzącego, a więc wynik wyborczy Naszej Ukrainy. W wypowiedziach ekspertów i niektórych dyplomatów pojawiają się negatywne oceny perspektywy utworzenia koalicji Naszej Ukrainy i Partii Regionów (nawet bez Janukowycza jako premiera). Może to oznaczać, że jej powstanie zostanie uznane za zagrożenie dla polityki reform i prozachodniego kierunku w ukraińskiej polityce zagranicznej, utożsamianych z prezydentem Juszczenką.
Dla NATO demokratyczne wybory i wola polityczna nowych władz są warunkami, od spełnienia których zależy ewentualne zaproszenie Ukrainy do Planu Działań na rzecz Członkostwa (Membership Action Plan) jeszcze w 2006 roku. Preferowanym rozwiązaniem jest zatem koalicja bez Partii Regionów, gdyż ta partia opowiada się jedynie za współpracą z NATO, ale przeciw członkostwu w Sojuszu.
USA wiążą demokratyczny rozwój Ukrainy z władzą "pomarańczowych", choć przedstawiciele wypowiadają się oficjalnie jedynie w sprawie demokratycznego charakteru wyborów. W polityce amerykańskiej administracji i Kongresu wyraźnie widać jednak sekwencję działań, które mogą tworzyć obraz sukcesów w polityce zagranicznej ekipy Juszczenki: zniesienie w listopadzie przez Senat, a 6 marca przez Izbę Reprezentantów poprawki Jacksona-Vanika, uznanie ukraińskiej gospodarki za rynkową i podpisanie protokołu dostępu do rynków otwierającego Ukrainie drogę do członkostwa w WTO.
Rosja wobec wyborów
W ciągu całego ubiegłego roku polityka Federacji Rosyjskiej wobec Ukrainy nastawiona była na osłabienie, rozbicie i kompromitację obozu pomarańczowej rewolucji. Rozłam między Juszczenką a Julią Tymoszenko jest Moskwie na rękę, podobnie jak zdymisjonowanie przez parlament rządu Jurija Jechanurowa, osłabiające jego pozycję tak wobec Rosji, jak i świata zachodniego. Interesom Moskwy odpowiada też obecny układ sił: znaczna przewaga Partii Regionów nad walczącymi ze sobą "pomarańczowymi" partiami.
W tej kampanii wyborczej, inaczej niż w 2004 roku, Rosja nie opowiedziała się jawnie po stronie żadnego ugrupowania. Media i politycy rosyjscy popierali Partię Regionów, starając się jednak raczej osłabiać Naszą Ukrainę i Blok Julii Tymoszenko niż wzmacniać ich przeciwników. Postawa Moskwy byłaby zapewne inna, gdyby ugrupowanie, której kierownictwo można traktować jako reprezentację rosyjskiej agentury wpływu na Ukrainie (Blok "Nie tak", kierowany przez Wiktora Medwedczuka) miało szanse na zdobycie silnej reprezentacji parlamentarnej.
Poszczególne rosyjskie partie polityczne i ośrodki wpływu wspierały swych ukraińskich partnerów (zwłaszcza Partia "Ojczyzna" - Socjalistyczną Partię Ukrainy, Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej - KPU, "Jedna Rosja" - Partię Regionów), a media rosyjskie nagłaśniały informacje niekorzystne dla Naszej Ukrainy, jednak w znacznie mniejszym stopniu, niż można tego było oczekiwać, mając w pamięci nie tylko kampanię prezydencką z 2004 roku, ale i parlamentarną z 2002 roku.
Z punktu widzenia Rosji korzystne będzie powstanie w nowym parlamencie słabej koalicji (a więc i słabego rządu). Można więc oczekiwać zakulisowych działań zmierzających do storpedowania koalicji Naszej Ukrainy z Partią Regionów.
Możliwe warianty koalicji rządowej w nowym parlamencie
Jeżeli wyniki wyborów będą w przybliżeniu odpowiadać obecnym przewidywaniom, żadna partia nie będzie mieć większości w nowej Radzie Najwyższej. Najliczniejsze frakcje stworzą Partia Regionów, Nasza Ukraina i Blok Julii Tymoszenko. Skład frakcji będzie stały: nowa konstytucja uniemożliwia zmianę "barw frakcyjnych" w toku kadencji. Jeśli w ciągu miesiąca nie uda się stworzyć koalicji większościowej, prezydent będzie mógł rozwiązać Radę Najwyższą i rozpisać przedterminowe wybory; ta groźba może być bodźcem dla stworzenia koalicji za wszelką cenę, nawet słabej i niestabilnej.
Można oczekiwać, że jeśli układ mandatów na to pozwoli, najpierw zostanie podjęta próba stworzenia jednej z "kolorowych" koalicji (Naszej Ukrainy i Bloku Julii Tymoszenko z sojusznikami lub Partii Regionów z sojusznikami), a dopiero w drugiej kolejności - "wielkiej koalicji" Naszej Ukrainy i Partii Regionów.
"Pomarańczowa" koalicja
W jej skład weszłyby: Nasza Ukraina, Blok Julii Tymoszenko i Socjalistyczna Partia Ukrainy, a także blok "Reformy i Porządek" - PORA (jeśli wejdzie on do parlamentu). Może do niej dołączyć także Blok Ludowy Łytwyna; niewykluczone, że dopiero to umożliwiłoby uzyskanie większości w parlamencie. Taka koalicja byłaby jednak niespójna wewnętrznie i zapewne nietrwała, a główną przeszkodą dla jej powstania jest dążenie Julii Tymoszenko do objęcia stanowiska premiera, czemu sprzeciwia się zarówno kierownictwo Naszej Ukrainy, jak i prezydent. Przebieg kampanii wyborczej zaostrzył zaś, a nie złagodził konflikt między Julii Tymoszenko a Naszą Ukrainą.
"Biało-niebieska" koalicja
Jeśli przewaga Partii Regionów w Radzie Najwyższej będzie bardzo wysoka, niewykluczone jest powstanie koalicji tej partii z mniejszymi klubami, jak Blok Ludowy Łytwyna, Blok Natalii Witrenko, Blok "Nie tak" (jeśli te dwa wejdą do parlamentu) oraz - z mniejszym prawdopodobieństwem - z komunistami. Perspektywy takiej koalicji zależeć będą od wyniku wyborczego tych mniejszych klubów. Taka koalicja mogłaby być stabilna, ale powołany przez nią rząd byłby w konflikcie z prezydentem, byłby też wewnętrznie niespójny (ze względu na obecność "prezydenckich" ministrów spraw zagranicznych i obrony).
"Wielka koalicja"
Koalicja Partii Regionów i Naszej Ukrainy, zgodnie z dotychczasowymi symulacjami podziału mandatów, dysponowałaby znaczną większością (może nawet konstytucyjną, tj. 300 głosów) bez trzeciego uczestnika. Choć z pozoru "egzotyczna", jest ona nie tylko możliwa, ale wydaje się prawdopodobna. Nasza Ukraina jest dziś centrową "partią władzy", dążącą przede wszystkim do utrzymania rządów, także za cenę daleko idących kompromisów. Jesienne porozumienie Juszczenki z Janukowyczem w sprawie poparcia rządu Jechanurowa potwierdza, że sojusz między tymi partiami jest możliwy. Przeszkodą jest osoba Wiktora Janukowycza - naturalnego kandydata na premiera w przypadku wyraźnego zwycięstwa Partii Regionów - nie do przyjęcia dla Naszej Ukrainy i trudnego do zaakceptowania przez zachodnich partnerów Kijowa. W Kijowie jednak przeważa opinia, że kandydatem tej partii na premiera będzie ktoś inny (Janukowycz nie jest samodzielnym przywódcą, lecz reprezentantem interesów rzeczywistych "właścicieli" partii).
Taka koalicja byłaby stabilnym oparciem dla rządu, zdolnego do prowadzenia konsekwentnej, acz kompromisowej polityki, także zagranicznej. Tarcia i spory powinny być tu mniejsze niż w "pomarańczowej" koalicji, zwłaszcza że najbardziej "konfliktowi" politycy obu stron zapewne nie weszliby w skład rządu. Jednocześnie sojusz tych dwóch sił politycznych, cieszących się poparciem w różnych regionach kraju, sprzyjać może integracji głęboko podzielonego społeczeństwa ukraińskiego. Z drugiej jednak strony, "wielka koalicja" byłaby przyjęta co najmniej z nieufnością przez zdecydowanych zwolenników zarówno Naszej Ukrainy, jak i Partii Regionów.
Inne możliwości
Koalicja Partii Regionów z Blokiem Julii Tymoszenko jest mniej prawdopodobna niż z Naszą Ukrainą, nawet gdyby taki układ także zapewniał większość. Taki sojusz byłby bardzo trudny do przyjęcia dla obu stron, a dla elektoratu Julii Tymoszenko byłby szokiem. Nie widać też platformy programowej, która mogłaby połączyć pragmatyków z Partii Regionów i populistów z BJuT. Niemniej także te siły sondują możliwość zawiązania koalicji.
Jeszcze mniej prawdopodobna jest koalicja Naszej Ukrainy, socjalistów, bloku Łytwyna i bloku "Reformy i Porządek" - PORA (bez Bloku Julii Tymoszenko), trudna ze względów programowych i raczej niegwarantująca wyraźnej większości. Innych możliwości nie będzie, chyba że wyniki wyborów bardzo znacznie rozminą się z przewidywaniami.
Przedterminowe wybory
Jeżeli w ciągu miesiąca od ukonstytuowania się Rady Najwyższej nowej kadencji (a więc w przybliżeniu do końca maja) nie powstanie żadna większościowa koalicja, prezydent będzie mógł (ale nie musiał) rozwiązać parlament i rozpisać przedterminowe wybory. Jeśli zdecyduje się na rozwiązanie parlamentu, zrobi to zapewne w takim terminie, by nowe wybory odbyły się we wrześniu lub, co bardziej prawdopodobne, w październiku. Do tego czasu rząd Jurija Jechanurowa będzie nadal wykonywał swoje obowiązki.
Strategia wielkich przedsiębiorców
Zniesienie jednomandatowych okręgów wyborczych zmusiło ukraińskich przedsiębiorców bądź do wiązania się z partiami politycznymi bądź do rezygnacji z zasiadania w parlamencie. Po zmianach, jakie nastąpiły w 2005 roku bezpośredni udział przedsiębiorców w obozie władzy nie jest już niezbędny dla ochrony ich interesów. Ci, którzy zdecydowali się na kandydowanie do Rady Najwyższej (lub rad obwodowych), wiązali się z różnymi partiami, inaczej niż w 2002 roku, gdy znaczna większość z nich poparła proprezydencką koalicję "O jedną Ukrainę".
Znaczna część wielkich przedsiębiorców zrezygnowała z osobistego udziału w wyborach, choć niekoniecznie z udziału w życiu politycznym (np. Wiktor Pinczuk i Serhij Taruta nie kandydują, ale są sponsorami trzeciorzędnych partii). Inni przeciwnie, zdecydowali się bezpośrednio włączyć do walki wyborczej (np. Rinat Achmetow) lub zmienili "barwy partyjne" (np. Tariel Wasadze i Wołodymyr Bojko, poprzednio obaj kandydujący z listy "O jedną Ukrainę", obecnie pierwszy z nich kandyduje z listy Bloku Julii Tymoszenko, drugi - z listy Socjalistycznej Partii Ukrainy). Cele przyświecające poszczególnym przedsiębiorcom są zróżnicowane: od chęci wsparcia określonej partii, przez zamiar przejścia z biznesu do polityki, po zapewnienie sobie immunitetu przed postępowaniami karnymi.
Na szczególną uwagę zasługuje przypadek Achmetowa, który dotychczas unikał angażowania się w publiczną politykę. Achmetow, jeden z najbogatszych ludzi na Ukrainie, czołowy oligarcha Donbasu i rzeczywisty przywódca Partii Regionów, na liście której znalazł się jednak dopiero na siódmym miejscu. Według różnych źródeł, wprowadził na tę listę kilkudziesięciu menedżerów swojego ogromnego holdingu. Jednak zdaniem części obserwatorów, Achmetow nie dąży do objęcia urzędu premiera, lecz zamierza uczestniczyć w życiu politycznym jako wpływowy parlamentarzysta.
Zarys sytuacji gospodarczej
Po dynamicznym wzroście gospodarczym w latach 2000-2004 ze średniorocznym tempem wzrostu PKB powyżej 8% (12,1% w 2004 roku), w 2005 roku w ukraińskiej gospodarce nastąpiło spowolnienie tempa wzrostu PKB do 2,4% oraz pogorszenie większości podstawowych wskaźników makroekonomicznych. Spowolnienie wzrostu gospodarczego utrzymało się również w styczniu 2006 roku. Na ten proces miały wpływ zarówno czynniki zewnętrzne - zwłaszcza pogorszenie koniunktury na światowych rynkach metali - jak i wewnętrzne, związane z niespójną polityką gospodarczą władz w Kijowie.
Reformy ekonomiczne nie stanowiły priorytetu dla nowych władz Ukrainy, zwłaszcza dla rządu Julii Tymoszenko. Brak strategii rozwoju zastąpiły działania łączące elementy liberalizacji (m.in. w zakresie handlu zagranicznego, w sektorze bankowym) i populizmu, którego przejawami były: marcowa nowelizacja budżetu na 2005 roku (najbardziej socjalny budżet w historii Ukrainy), próby administracyjnego regulowania rynku i próby renacjonalizacji niektórych przedsiębiorstw, przez większość 2005 roku hamujące napływ inwestycji zagranicznych.
Wiosną 2005 roku wprowadzone zostały znaczące podwyżki taryf transportowych, a w celu ograniczenia presji inflacyjnej doprowadzono do rewaluacji hrywni. Oba przedsięwzięcia wpłynęły na wzrost krajowych kosztów produkcji i pogorszenie warunków działalności w kluczowych, "eksportowych" branżach gospodarki, zwłaszcza metalurgii i przemysłu chemicznego. W rezultacie w metalurgii po raz pierwszy od pięciu lat odnotowano spadek produkcji (1,5%), co pociągnęło za sobą pierwszy od lat deficyt Ukrainy w obrotach towarowych z zagranicą.
Pewna poprawa sytuacji makroekonomicznej i polityki gospodarczej nastąpiła pod koniec roku, dzięki działaniom rządu Jurija Jechanurowa. Znalazło to odzwierciedlenie m.in. w pojawieniu się na Ukrainie dużych inwestycji zagranicznych (rekordowa, powtórna prywatyzacja kombinatu Kryworiżstal i znaczące inwestycje w ukraińskim sektorze bankowym) oraz w szeregu korzystnych decyzji UE (przyznanie Ukrainie statusu kraju o gospodarce rynkowej w grudniu 2005 roku) i USA (podpisanie z Ukrainą protokołu o wzajemnym dostępie do rynków w marcu 2006 roku). To ostatnie porozumienie sprawia, iż przystąpienie Ukrainy do WTO przed końcem 2006 roku staje się realne.
Obok niepewności co do kształtu, stabilności i polityki gospodarczej koalicji rządowej, jaka powstanie po wyborach, w najbliższych miesiącach na gospodarkę wpływać będzie sytuacja na rynku gazowym, związana z pięcioletnim ukraińsko-rosyjskim porozumieniem z 4 stycznia i późniejszymi ustaleniami, dotyczącymi dostaw gazu ziemnego. W ich konsekwencji nastąpiła ok. trzydziestoprocentowa podwyżka cen tego surowca dla przemysłu, a nie można wykluczyć dalszych podwyżek jeszcze w tym roku. Nowy poziom cen gazu stawia szereg branż przemysłu na granicy opłacalności produkcji (przede wszystkim hutnictwo i wielką chemię). W połowie stycznia 2006 roku Bank Światowy obniżył prognozę wzrostu PKB Ukrainy w 2006 roku do poziomu 1,5-3,5% (poprzednia prognoza BŚ przewidywała wzrost PKB rzędu 3,5-5,5%).