Kreml wobec otrucia Nawalnego
W Rosji od 20 sierpnia toczy się prokuratorskie postępowanie przygotowawcze pod egidą MSW w sprawie okoliczności hospitalizacji opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. Przedstawiciele Prokuratury Generalnej Rosji już zadeklarowali, że wobec braku symptomów otrucia nie ma podstaw do wszczęcia postępowania karnego. 27 sierpnia Prokuratura Generalna wystosowała do strony niemieckiej wniosek o przekazanie wyników badań opozycjonisty, zapewniając, że jest gotowa przedłożyć jej ekspertyzy i wyniki badań ze szpitala w Omsku.
Równolegle rosyjscy politycy prowadzą aktywną kampanię w odpowiedzi na stanowisko Berlina, iż Nawalnego próbowano zabić przy użyciu chemicznej substancji bojowej z grupy nowiczoków, oraz na oświadczenie, że Niemcy oczekują wyjaśnień ze strony rządu rosyjskiego i uzależniają od tego wspólną reakcję z sojusznikami z NATO i UE. Przedstawiciele Moskwy odpierają zarzuty, podkreślając przede wszystkim fakt nieupublicznienia przez stronę niemiecką dowodów na otrucie opozycjonisty. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow podkreślił, że Rosja od początku udzielała pełnych wyjaśnień w tej sprawie, podczas gdy strona niemiecka nie ujawniła wyników badań prowadzonych przez berliński szpital Charité. Stwierdził też, że próby obciążenia Rosji lub jej władz odpowiedzialnością za to, co się stało, są absurdalne i nie do przyjęcia.
Moskwa posuwa się wręcz do oskarżeń o otrucie Nawalnego pod adresem Zachodu. Szef Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiej Naryszkin oświadczył, że w czasie pobytu na terytorium Rosji Nawalny nie wykazywał symptomów otrucia, a cała sprawa może być sfałszowana. Z kolei MSZ Rosji wskazało, że nad substancjami z grupy nowiczoków przez lata pracowali zachodni specjaliści i struktury NATO, a w Stanach Zjednoczonych wydano ponad 100 patentów na technologie umożliwiające ich militarne zastosowanie. Zasugerowano tym samym, że opozycjonista mógł zostać otruty na Zachodzie, już po wywiezieniu z Rosji.
7 września Pieskow oświadczył, że Kreml nie widzi ryzyka zablokowania przez Niemcy projektu Nord Stream 2 z powodu sprawy Nawalnego. Dodał, że Moskwa śledzi wypowiedzi wzywające do wstrzymania inwestycji i odnotowuje, iż każdemu wezwaniu do rezygnacji z projektu towarzyszą liczne głosy wskazujące na absurdalność takiego kroku.
Sprawa Nawalnego zajmuje wiele miejsca w rosyjskiej telewizji, gdzie prokremlowscy komentatorzy dowodzą, że za otruciem nie może stać strona rosyjska, bowiem jego ślady wykryliby medycy w Omsku. Mocno akcentowana jest teza, że działanie takie nie leży w interesie Moskwy (gdyby otruto go z inspiracji Kremla, nie zostałby wysłany na leczenie do Niemiec), a sam opozycjonista jest deprecjonowany jako osoba o minimalnym znaczeniu, niestanowiąca zagrożenia dla rosyjskich władz. Nawalnego określa się przy tym mianem blogera, zaś rzecznik Władimira Putina (podobnie jak sam prezydent) wypowiada się o nim bez wymieniania jego nazwiska.
Komentarz
- Okoliczności wydarzeń oraz wcześniejsze modus operandi władz i służb rosyjskich wskazują, że otrucie Nawalnego było według wszelkiego prawdopodobieństwa działaniem decydentów w Moskwie, a postanowiono o nim na najwyższym szczeblu politycznym. Miało ono na celu eliminację politycznego rywala w warunkach pogarszającej się koniunktury wewnętrznej, rosnącej aktywności protestacyjnej (w samej Rosji i na Białorusi) oraz w kontekście aktywizacji działań opozycjonisty i jego współpracowników w regionach Rosji tuż przed wyborami regionalnymi zaplanowanymi na 13 września. Reperkusje zagraniczne otrucia Nawalnego mogły być przy tym akceptowalnym „skutkiem ubocznym” działania skierowanego na osiągnięcie wewnątrzpolitycznych celów Kremla, tj. wyeliminowania z aktywnej działalności głównego oponenta politycznego i zastraszenia szerszych środowisk krytycznych wobec rządzących. Władze mogły zarazem liczyć na to, że ślady użycia trucizny nie zostaną wykryte, a reakcje Zachodu ograniczą się do retoryki.
- Wobec krytyki ze strony Zachodu Moskwa rozpoczęła aktywną kampanię odpierania zarzutów o otrucie opozycjonisty, kładąc główny nacisk na nieprzedstawienie dowodów przez Berlin. Rosja buduje przy tym analogię obecnej sytuacji ze sprawą Skripala, twierdząc, że oskarżenia są gołosłowne, a ewentualne działania sankcyjne byłyby nieuzasadnione. Posuwa się wręcz do oskarżania Zachodu o prowokację w sprawie Nawalnego i o otrucie polityka w celu obciążenia wizerunku Kremla. Wydaje się, że strona rosyjska zakłada, że zarzuty Zachodu mają charakter rytualny, a politycy niemieccy i unijni sami są zbyt mocno przekonani o konieczności kontynuowania współpracy z Rosją, by zastosować poważne sankcje, wykraczające poza działania symboliczne.
- Dotychczasowe reakcje Rosjan na możliwe negatywne implikacje sprawy Nawalnego dla przyszłości Nord Streamu 2 są bardzo umiarkowane. Ich treść wskazuje na to, że Moskwa nie wierzy, by otrucie opozycjonisty mogło skłonić Niemcy do wycofania poparcia dla projektu. Jest przekonana, że zainteresowanie zachodnich partnerów (zarówno państw, jak i firm) finalizacją NS2 ma charakter trwały, odporny na wahania bieżącej koniunktury politycznej. Ponadto nawet gdyby wskutek niemieckich/unijnych restrykcji doszło do czasowego wstrzymania prac w ramach inwestycji, nie rodziłoby to negatywnych konsekwencji dla strony rosyjskiej. Gazprom dysponuje obecnie infrastrukturą przesyłową umożliwiającą wywiązywanie się z zobowiązań eksportowych wobec wszystkich partnerów europejskich. Dodatkowo w bieżącym roku spodziewany jest spadek wolumenu eksportu rosyjskiego gazu transportowanego systemem rurociągowym do państw Starego Kontynentu.